Co myślicie o opowiadaniu?

sobota, 18 maja 2013

Rozdział I część 2

Jak oznajmiłam, wyszłam z willi i skierowałam się w stronę pobliskiego parku. Wszędzie było zielono, a wiatr przeczesywał mi włosy. Uśmiechnęłam się, Kol miała racje, jakieś 4 metry ode mnie stał wysoki mężczyzna w garniturze.
- Elijaha. -  zawołam i położyłam mu rękę na ramieniu.
Mężczyzna obrócił się na pięcie. Wyglądał na zamyślonego i nieobecnego. Uśmiechnęłam się promiennie. Pierwotny jeszcze chwilę badał mnie wzrokiem, potem odwzajemnił uśmiech.
- Megan. - mruknął i uśmiechnął się w sposób, który uwielbiałam.
Zarzuciłam mu ręce na szyję i wtuliłam się w pierwotnego.
- Tęskniłam - westchnęłam z ulgą.
- Ja też. - odpowiedział i odwzajemnił gest.
Rozmawialiśmy jeszcze jakiś czas, głównie o tym ci się działo po tym jak ich opuściłam. Ominęłam tę cześć historii, w którą były wplątane wilkołaki, nie chciałam go martwić. Uwielbiałam rozmawiać z Elijahą, czułam, że z nim mogę porozmawiać o wszystkim. Łączyło nas coś więcej niż przyjaźń. Kol, Klaus i Rebeka byli dla mnie jak rodzeństwo, a Elijaha? No właśnie, Elijaha....
- Idziemy? - zapytał
- Oczywiście. - odpowiedziałam wesoło
Poszliśmy razem w stronę willi Mikaelsonów. Gdy weszliśmy do środka, od razu podbiegła do mnie Bekah.
- Przykro mi braciszku, ale muszę porwać Ci dziewczynę. - zawołała i serio mnie porwała.
Weszłyśmy do mojego nowego auta i pojechałyśmy w stronę centrum handlowego.
- Może wyjedziemy z miasta. - zaproponowałam - Mam dość tego, że ktoś co chwila mnie z kimś myli...
- Jasne. Znam świetny sklep za miastem. - odpowiedziała ochoczo.
Chodziłyśmy po sklepach parę dobrych godzin. Na szczęście udało nam się coś wybrać. Rebekah wybrała bardzo ładną, długą zieloną suknie, a ja także długą, czarną suknie bez ramiączek. Korzystając z okazji kupiłam także 3 bluzki, 2 pary jeansów i w tym jedne krótkie, torebkę, 3 pary szpilek i skórzaną kurtkę, a to wszystko dzięki karcie kredytowej Nika, którą mu zwinęłam wychodząc z domu. Bekah też zakupiła dużo nowych rzeczy. Zadowolone wróciłyśmy do auto i pojechałyśmy z powrotem do Mystic Falls.
- Muszę przyznać, że zakupy się udały. - oznajmiłam wesoło.
- Udały, to mało powiedziane. - odpowiedziała rozbawiona.
- Ehh...Tylko jak uświadomić Klausowi, że wydałyśmy połowę kasy z jego karty kredytowej. - mruknęłam
- Nie martw się, na szczęście to nie jedyna jego karta. - rzuciła
Wymieniłam z nią porozumiewawcze spojrzenia i wybuchnęłyśmy śmiechem. Dość szybko wróciłyśmy do miasteczka. Wzięłyśmy wszystkie torby z zakupy i powoli weszłyśmy do willi. W salonie Elijaha zawzięcie rozmawiał o czymś z Klausem. Chłopaki od razu nas zauważyli. Klaus był bliski wybuchnięcia śmiechem, a Elijaha się po prostu śmiał. Spiorunowałam ich spojrzeniem.
- Było by miło gdybyście nam troszeczkę pomogli. - powiedziałam
- Macie 1000 lat, przecież to dla was nic. - odpowiedziała rozbawiony Klaus
- Nie no, dzięki. - powiedziałam przez zęby i zaniosłam torby do pokoju.
Przebrałam się w nowe rzeczy i zeszłam na dół.
- Dużo kupiłyście. - zauważył Kol.
- Skąd miałyście kasę. - zapytał Klaus
- No bo, wiesz...-zaczęłam i przeczesałam włosy ręką. - pozwoliłam sobie pożyć twoją kartę kredytową...
Mężczyznę zamurowało, zaraz potem w wampirzym tempie wstał z kanapy i podszedł do mnie.
- CO?!
- Nie wściekaj się, połowa kasy została. - tłumaczyłam się
Klaus był bliski wyjścia z siebie. Uśmiechnęłam się i szybko pobiegłam z zakupami na górę. Odetchnęłam i swobodnie opadłam na łóżko. Zaśmiałam się i odpłynęłam.

***

- Dalej Meg! - zawołał Kol
- No przecież idę! - odkrzyknęłam
Wyszłam z łazienki owinięta ręcznikiem. Ubrałam się w nowo zakupioną sukienkę, włosy wysoko upięłam, a następnie założyłam wysokie, czarne szpilki. Nagle ktoś wszedł, obróciłam się na pięcie w drzwiach stał wysoki brunet ubrany w garnitur. Uśmiechał się.
- Mogę prosić, panno Pierce? - zapytał
- Oczywiście panie Mikaelson. - odpowiedziałam i podeszła do mężczyzny, a on zaprowadził mnie do schodów.
- Elijah, ja nie powinnam tędy schodzić, ludzie mogliby się troszeczkę zdziwić, przecież sobowtór tu jest. - powiedziałam z powagą.
- Nie wierzę, że się tym przejmujesz. - powiedział ktoś za mną, był wyraźnie rozbawiony.
Spojrzałam na Kola i złożyłam ręce na piersi. Zaśmiałam się i razem z Elijahą zeszłam schodami. Na dole było mnóstwo ludzi, byli zdezorientowani, rozbawieni i poddenerwowani. Uśmiechnęłam się promiennie i podeszłam do barku. Oparłam się o stolik,  w ręce trzymałam kieliszek z winem. Nagle zobaczyłam, że do willi wchodzi wysoka brunetka w pięknej długiej sukni. Cholera, ona wyglądała jak JA! Przełknęłam ślinę, więc to prawda jest tu sobowtór. Będzie ciekawie. - pomyślałam i uśmiechnęłam się złowrogo. Dopiłam zawartość mojego kieliszka i powoli podeszłam do sobowtóra.
- Hej, jak masz na imię? - zapytałam wesoło.
Dziewczynę zamurowało, przerażona ilustrowała mnie wzrokiem. Obok owej dziewczyny stał wysoki brunet z zielonymi oczami.
- E....Elena. - wyjąkała
- Idźmy gdzieś, jesteśmy na widoku. - szepnął Stefan.
Uśmiechnęłam się wesoło i zaprowadziłam ich do pobliskiego pokoju. Podeszłam do barku, wyjęłam butelkę whisky i napiłam się. Z lubością oblizałam wargi, a następnie zwróciłam się do moich gości.
- Elena Gilbert. - powiedziałam akcentując oby dwa słowa. - Sobowtór Katherine, prawda? Prowadzisz się z braćmi Salvatore. Ciekawe....to mi wygląda na powtórkę z rozrywki.
Zaśmiałam się i odłożyłam butelkę. Nagle ktoś przygwoździł mnie do ściany.
- Czego chcesz?! - syknął rozwścieczony Stefan.
Uśmiechnęłam się złowrogo i zręcznie skręciłam mu kark. Elena stała w osłupieniu. Poprawiłam sukienkę i dokończyłam whisky.
- Miło było. - rzuciłam beznamiętnie i wyszłam z willi.
Na dworze było chłodno, zamknęłam oczy i wzięłam głęboki wdech. Uśmiechnęłam się i postanowiłam wrócić na bal. Nagle ktoś mnie złapał od tyłu i wbił mi strzykawkę w ramię. Poczułam okropny ból. Werbena - pomyślałam, a zaraz potem film mi się urwał.




5 komentarzy:

  1. Fajnie wymyśliłaś temat tego opowiadania :D + zapraszam do mnie. http://bezrzeczywistosci.blogspot.com/ dopiero zaczynam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Podoba mi się nawet bardzo! Zawsze przepadałam za imieniem Megan! hehe ;D Przeczytałam post "witam" i jak bym miała De ja Ve o.o (czy jak to się tam piszę xD) Sama napisałam coś podobnego u siebie w 'Pierwsze lody przełamane' Najpierw pomyślałam, że kopping jednak po przeczytaniu obu części I rozdziału i prologu doszłam do wniosku, iż to zupełnie co innego :D Świetnie piszesz, masz talent jak nie wiem co! Zapraszam do siebie na VIII rozdział :D macie tutaj zachętę :P

    - Oj przestań to było dawno i nieprawda. – Uśmiechnęłam się jadowicie.
    - Prawda, jak najszczersza… - Zmienił oblicze na te krwiopijcy. Ja uczyniłam to samo. Już mieliśmy rzucić się sobie do gardeł gdy między nami znalazła się All. Ale wyglądała zupełnie inaczej niż my, normalne wampiry. Zęby miała dłuższe i ociekał z nich śmiertelny płyn, oczy wypełnione były ogniem, a całe ciało przepełniło się widocznymi żyłami.
    -----------------------------------------------------
    „Droga Care, chciałam tylko złożyć kondolencję z powodu Tylera. Zabiłam go dziś rano i jeśli nie zwrócisz Nika, to twoja mama również ucierpi…
    Z poważaniem. Twoja Aria ;* ”
    -----------------------------------------------------
    W połowie drogi wpadłam jednak na mężczyznę. Miał na sobie garnitur i wypryskany był najwspanialszymi perfumami od „Chanel”. Odgarnęłam włosy za ucho i uśmiechnęłam się do Elijah, na którym właśnie „stałam”.
    - Hej.
    - Witaj. – Powiedział.
    - Coś się wydarzyło? – Zapytałam.
    - Tak, może udamy się do parku. – Zapytał z poważną miną. Zaczęłam szperać w torbie w poszukiwaniu papierosów. Wyciągnęłam jednego.
    - Masz ogień?
    - Ciągle palisz. – Powiedział z ironią.
    - To ty mnie nauczyłeś.
    - Byłem młody i głupi. – Poprawił krawat. Cały czas znajdowaliśmy się coraz bliżej zagajnika.
    ---------------------------------------------------------
    Sam nie wiedziałem dla czego to zrobiłem. Moje ciało odmawiało posłuszeństwa, a ręce działały bez mojej zgody.
    - Kła… kła… kłamałeś. – Wyjąkała płaczliwym głosem. – Zaufałam ci Klaus. – Z całej siły starałem się puścić, ale nie mogłem. Jaka moc mną kierowała? Nie miałem pojęcia. Zacząłem krzyczeć i pocić się krwią. Blondynka płakała patrząc na to, co się ze mną działo. Czułem jakby jakiś demon przejął władzę nad wszystkim. Starałem się wziąć rękę. Walczyłem sam ze sobą. Nie wierzyłem, iż kiedykolwiek ktoś zmusi mnie do czegoś. Wtedy moja twarz przybrała demoniczny wyraz i nie zgodnie z własną wolą ukąsiłem ją w szyję.
    ------------------------------------------------------------
    - Czego tu szukasz Salvatore? – Zapytał. Wydawało by się, że zaskoczyła go moja wizyta.
    - Chciałem prosić cię o współpracę…
    - A więc wejdź. Omówimy warunki umowy. – Odrzekł zapraszając mnie do środka.

    ----------------------------------------------------------
    Do domu wszedł wtedy Damon i zaczął… całować moją kuzynkę? Wydawało się to takie… inne. Pamiętam ich relację z wieku XIX i wcale nie nawiązywały one do romantycznych gestów.
    ----------------------------------------------------------

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dodatkowo konkurs, zachęcam cię do wzięcia udziału, bo masz warunki <3
      http://tvd-tylko-moj-swiat.blogspot.com/

      Usuń
  3. Witam :) Bardzo podoba mi się to opowiadanie jak i twój styl pisania. Masz talent i nie marnujesz go. Bardzo urzekła mnie ta historia, a imię Megan to jedno z moich ulubionych amerykańskich. PS: Śliczna sukienka <3
    serdecznie zapraszam na mojego bloga. Jest on dość nietypowy gdyż główną bohaterką opowiadania jest osiemnastoletnia, niezrównoważona psychicznie Izzy. Typowy przykład młodej kobiety jaką powinnyśmy NIEbyć. Przyjeżdża ona do MF, a tam…
    Na razie powstał prolog i wręcz błagam o wasze opinie nawet z anonima :)
    http://nigdy-nie-chcialam-zyc.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetnie piszesz :) Bardzo mnie wciągnęło :D Uwielbiam Elijah i Megan <3 Zapraszam również do mnie, dopiero zaczynam. I liczy się każda opinia :D http://bezrzeczywistosci.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń