Co myślicie o opowiadaniu?

piątek, 14 czerwca 2013

Rozdział III

W wampirzym tempie przemierzałam pobliski las. Byłam zła, na Elijahe i na siebie. Domyśla się, więc będzie zadawał dużo niewygodnych pytań. Przeczesałam ręką włosy i oparłam się o jakieś drzewo. Co ja mam teraz zrobić? Złożyłam ręce na klatce piersiowej i wzięłam głęboki wdech. Nagle poczułam za plecami szmer a następnie trzask gałęzi. Przestraszona obróciłam się na pięcie i przygotowałam do ataku. Kolejny trzask, a przed moimi oczami ukazała się niska, zapłakana blondynka. Miała dość obszerną ranę na ramieniu z której lała się krew. Oblizałam wargi, a kły zaczęły mi się wydłużać. Wzięłam głęboki wdech i podeszłam do dziewczyny.
- Coś Ci stało? - zapytałam z wymuszoną troską.
- Ja...jaa...Mój chłopak...on,...mnie..rzucił. - mówiła wylewając potoki łez. - uciekałam przez ten las i potknęłam się... i... skaleczyłam,....ja... nie wiem co mam ze sobą zrobić..
- Ale ja wiem.- powiedziałam ze złowrogim uśmieszkiem, a następnie złapałam ją za ramiona. - Nie będziesz krzyczeć. - zakomunikowałam beznamiętnie.
Wysunęłam kły i już chciałam je wbić w szyję ofiary, ale coś mnie zatrzymało.
- Wiesz co? - powiedziałam i spojrzałam jej głęboko w oczy w wiadomym celu. - Uciekaj, uciekaj jakby zależało od tego twoje życie. Bój się i krzycz, rozumiesz?!
Dziewczyna zdezorientowana pokiwała głową, a zaraz potem na jej twarzy  zaczęło malować się przerażenie, strach i ból. Uśmiechnęłam się złowrogo a ona ominęła mnie i zaczęła uciekać z krzykiem. Westchnęłam, przewróciłam oczami i spojrzałam na zegarek. W wampirzym tempie dogoniłam dziewczyna i wgryzłam się w jej tętnicę. Krzyczała, ale mnie to zbyt nie obeszło. Życiodajny płyn spływał mi po gardle, pierwszy raz od kilku dni nie jestem głodna. Piłam aż ciało dziewczyna bezwładnie opadło na trawę. Oblizałam z lubością wargi, poprawiłam włosy i pobiegłam przed siebie.

***


Stanęłam przed jakimś dużym domem stojącym na uboczu lasu. Zilustrowałam go wzrokiem, wyglądał na bogaty i dziwnie znany. Uśmiechnęłam się i minęłam próg domu. Nie mieszkają tu żadni ludzi, muszę być ostrożna. Korytarzem doszłam do obszernego salony. Przede mną znajdował się potężny kominek w którym wesoło tańczyły płomyki ognia. Dookoła była kilka kanap i foteli oraz innych dodatków. Podeszłam do kominka i uklękłam koło niego. Uwielbiałam patrzeć w ogień, to mnie uspokajało i pozwalało poukładać myśli. Usłyszał puknięcie więc obróciłam się. Przede mną stał wysoki brunet z zabójczo pięknymi, błękitnymi oczami na dodatek był bez koszulki. Zamurowało mnie. Uśmiechnął się łobuzersko, a zaraz potem zaczął zakładać czarną koszulę.
- Damon. - powiedziałam wesoło i podeszłam do mężczyzny.
- Miło Cię znów widzieć Megan. - odpowiedział uśmiechnięty.
- Nie widziałam Cię wczoraj na balu....Gdzie byłeś? - zapytałam siadając na kanapie, chłopak do mnie szybko dołączył.
- Wyszedłem wcześniej, Elenka mnie wkurzyła. - powiedział beznamiętnie
- Katherine była lepsza, co? - zapytałam i wzięłam łyka Burbonu leżącego na stoliku
- Katherine? Nasza Katherine?
- Nie mów mi, że ta ciepła klucha Elena, jest lepsza od Kath. - powiedziałam i zamieniłam z nim porozumiewawcze spojrzenie.
- Tęskniłem za tobą. - powiedział i pogłaskał mnie po policzku.
- Też tęskniłam. - szepnęłam, usiadłam na niego okrakiem i zaczęłam mu rozpinać górne guziki koszuli.
- Powtórka z rozrywki. - zapytał z uśmiechem
- Czemu nie. - szepnęłam uwodzicielsko i pocałowałam go w usta.
Chłopak przyciągnął mnie do siebie i odwzajemnił pocałunek. Zatopiłam rękę w jego włosach, a drugą błądziłam po jego klatce piersiowej. Całowaliśmy się namiętnie, Damon złapał mnie za biodra, podniósł, a następnie przygwoździł do ściany. Chłopak namiętnie całował moje usta, szuję i dekolt.
Przypadkowy obserwator mógł pomyśleć: ' O, zakochani', ale to nigdy nie była miłość. Był to pewien rodzaj pożądania. Tak...pożądanie bardzo dobrze to opisywało. Coś nas do siebie przyciągało, lubiłam to. Damon nie był TYM facetem, nie...Damon nigdy nim nie był. Odwzajemniałam każdy jego pocałunek. Możemy się domyślić co się działo później.

Z punktu widzenia Kola

Siedziałem w Mystic Grillu pijąc Tequille. Co dziwne, było bardzo mało ludzi. Ja, barmani i jakaś brunetka siedząca w rogu baru. Myślałem nad swoim życiem, co by teraz zrobić...? Może gdzieś wyjechać...z kimś... Nigdy się z nikim nie związałem, to znaczy nigdy na więcej niż jedna noc, bo kobiety kończyły z rozszarpanymi gardłami. Lubiłem to, ale robiło się to trochę nudne. Czasami jednak tego potrzebowałem. Zrobiłem się głodny od tego myślenia, więc wstałem i rozejrzałem się dookoła. Brunetka siedziała koło stołu do bilarda. Świetnie. - pomyślałem i poszedłem w stronę mojej ofiary. Podszedłem do stołu, wziąłem kij bilardowy i postanowiłem się przedstawić i takie inne duperele zanim ją zabiję.
- Jestem Kol, zagrasz? - zapytałem i uśmiechnąłem się w znany ( i ubóstwiany) sposób.
Dziewczyna przegryzła kęs swojej sałatki i spojrzała na mnie. Jej czarne, lekko falowane włosy opadały kaskadą na ramiona, a w jej oczy można było wpatrywać się godzinami. Jasna cara i lekki makijaż świetnie się prezentowały. Nie trzeba było nic mówić, była piękna. Aughh, muszę się ogarnąć i kogoś zabić. - pomyślałem szybko.

- Joy i nie, dzięki.- powiedziała szybko dziewczyna
- No dalej, nie daj się prosić.- powiedziałem, usiadłem koło niej i zrobiłem minę smutnego szczeniaczka.
- Przykro mi, ale moja odpowiedz nadal brzmi nie. - powtórzyła
- Stanowcza, lubię takie. Szkoda, że nie chcesz się zabawić przed nieuniknionym, ale... - westchnąłem i skierowałem jej twarz w stronę mojej. - Nie będziesz krzyczała.
Dziewczyna potaknęła, szkoda jej, fajna, ale mus to mus. Wysunąłem kły i już chciałem się jej wbić w tętnicę, ale Joy mnie powstrzymała przygważdżając do ściany.
- Uważaj z kim zadzierasz Kol. - szepnęła groźnie i wbiła mi kołek z brzuch.
Syknąłem, zręcznie wyjąłem kołek i wbiłam swoją rękę w jej klatkę piersiową. Dziewczyna zaczęła się dusić i rozpaczliwie czerpać powietrze. Złapała mnie za ramię, a w jej oczach pojawiły się łzy.
- Kol, proszę! - prosiła rozpaczliwie
Spojrzałem na nią, naprawdę się bała, było w niej coś....nie wiem co...coś innego. Szczególnego. Patrzyła na mnie z litością, a łzy szkliły jej oczy. Wyjąłem rękę i odsunąłem się trochę.
- Dzięki. - szepnęła, a zaraz potem rozpłynęła się w powietrzu. Nie pobiegła w wampirzym tempie, ona się ROZPŁYNĘŁA.
Rozejrzałem się dookoła siebie.
- Co się dzieję do cholery! - krzyknąłem
_______________________________________________________________________________
Macie długo oczekiwany 3 rozdział ;3 Postarałam się i jest dłuższy niż inne. Ten rozdział dedykuję Szklance Mleka z http://tvd-tylko-moj-swiat.blogspot.com/ <-- wpadajcie tam i komentujcie, zajebiste opowiadanie <3