Z punktu widzenia Elijah'y
Po rozmowie z moim bratem, postanowiłem znaleźć Megan. Chciałem z nią porozmawiać, ale niestety w willi jej nie było. Zaniepokojony wyszedłem na dwór i rozejrzałem się dookoła siebie. Martwiłem się. Tylko dlaczego? Meg jest 1000 letnim wampirem, na pewno nic jej nie jest. Jednak jakaś moja część nie mogła się uspokoić. Wziąłem głęboki wdech i postanowiłem do niej zadzwonić. Po kilku sygnałach usłyszałem znajomą melodyjkę. Rozłączyłem się i podszedłem do miejsca w którym usłyszałem dźwięk. Jej telefon leżał na trawniku przy wejściu, ukląkłem i podniosłem telefon. Szybka była pęknięta, moją uwagę przykuła jakaś rzecz niedaleko jej telefonu. Była to roztrzaskana strzykawka, dotknąłem płynu, który się z niej wylewał. Niestety szybko tego pożałowałem. Werbena - syknąłem.
- Elijaha, o co chodzi? - zapytał ktoś za mną.
- O Megan. - powiedziałem szybko do mojego brata
- Meg?! Co się stało? - zapytał zdziwiony Kol
- Ona zniknęła. - odpowiedziałem i wskazałam na telefon i roztrzaskaną strzykawkę.
Brunet patrzył na mnie przerażony.
Z punktu widzenia Megan
Nagle poczułam niewyobrażalny ból, krzyknęłam i otworzyłam oczy. Jakiś idiota wylał na mnie wiadro werbeny.
- Zwariowałeś?! - krzyknęłam
- Nasza śpiąca królewna się wreszcie obudziła!. - powiedział mój oprawca i uśmiechnął się jadowicie.
Powoli rozejrzałam się po pomieszczeniu. Byłam w jakimś lochu, przywiązana do krzesła linami nasączonymi werbeną, które przy najmniejszym ruchu niemiłosiernie paliły mi skórę i żelaznymi łańcuchami.. Spojrzałam prosto w czarne oczy chłopaka i zaśmiałam się. Oczywiście w "nagrodę" wbił mi kołek w brzuch. Syknęłam, a oczy mi się zeszkliły.
- Zachowuj się, teraz to ja decyduję czy będziesz żyć, czy nie. - powiedział i wbił mi kołek jeszcze raz.
Krzyknęłam, próbowałam się wydostać, ale nic z tego. Przełknęłam ślinę i spuściłam wzrok.
- Nawet nie próbuj. - powiedział beznamiętnie.
- Po co mnie tu trzymasz? - zapytałam przez łzy.
- Przecież wiesz. - syknął i podszedł bliżej mnie. - GDZIE JEST KSIĘGA?! - krzyknął i walnął rękami o oparcia krzesła.
Zaśmiałam się i spojrzałam na niego.
- Nigdy się nie dowiesz. - syknęłam
Wbił mi jeszcze jeden kołek, tym razem nie w brzuch. Wbił mi go w klatkę piersiową tuż koło serca.
- Nie? - syknął i zbliżył się do mnie tak blisko, że dzieliło nas kilka centymetrów.
Jego oczy zmieniły kolor na bursztynowo-żółty, a następnie wgryzł mi się w szyję. Poczułam okropny ból, krzyknęłam. Jad wilkołaka dostał się do mojego ciała. Mężczyzna odsunął się ode mnie, uśmiechnął się wrednie i obrócił się w stronę drzwi. Czułam, że tracę siły, zostało mi mało czasu. Nagle ciało mężczyzny bezwładnie opadło na podłogę, a na jego miejscu stał wysoki brunet w garniturze. Patrzył na mnie przerażony.
- Elijaha. - uśmiechnęłam się do niego słabo, a zaraz potem straciłam przytomność.
_____________________________________________________________________________
I jak? :3
Sory, że taki krótki.
KOMENTUJCIE :D
Rozdział cudny <3 Tylko dla czego taka uboga długość :d xD??? Masz fajny styl pisania. Nie gubię się czytając twoje opowiadanie. :)
OdpowiedzUsuńTak to czytając doszłam do wniosku, że mogę polecić ci bloga, który jest na prawdę fajny;
http://tvd-moje-scenariusze.blogspot.com/
może ci się spodobać :)
-------------
U mnie już pojawił się 1!
Izzy jest w MF ;p
http://nigdy-nie-chcialam-zyc.blogspot.com/
Ahh Megan... Zawsze podobało mi się to imię :D Kiedyś nawet miałam taki Nik xD Blog bardzo ciekawy i wciąga. Potrafisz zainteresować czytelnika.
OdpowiedzUsuń----------------------------
Zapraszam do mnie. Opowiadanie jest trochę dziwne, ale i tak da się z niego wyciągnąć co trzeba :)
- Tylko nie rozumiem dla czego rzeczy naszych zmarłych braci trzymamy właśnie tutaj…
- Nie patrz tak na mnie, to pomysł Rebekah. – Rzekł hybryda chwytając średniej wielkości skrzynię. – Może się na coś przydasz zamiast tak sterczeć? – Spojrzał z wyrzutem na brata.
- Masz nieograniczoną siłę, a prosisz mnie o pomoc? Jestem pod wrażeniem. – Uśmiechnął się złośliwie.
- Nie proszę, tylko każę ci wykonać fizyczną robotę. Lepiej się pospiesz, chyba, że wolisz tu zostać. – Powiedział podając Elijah pudło.
- Nie dziwie się, że Caroline cię zostawiła. – Zadrwił.
- Mniej gadania, więcej noszenia. – Popędzał Klaus. Oboje wyszli z pokoju. Niebieskooki zakluczył drzwi i w wampirzym tempie znalazł się w salonie. Elijah siedział już na kanapie, a obok niego skrzynia.
-------------------------------------------------------------------
- Nie ma go! – Krzyknął rozwścieczony młodszy z braci.
- Jak to!? Niemożliwe! – Elijah nerwowo szperał w dużej ilości przedmiotów.
- Tego szukacie panowie. – W otwartych drzwiach stała kobieta uśmiechnięta od ucha do ucha. Długie, kręcone włosy opadały na skórzaną kurtkę. W ręku trzymała zeszyt.
- Katerino, oddaj to. Nie wiedziałem, że jesteś na tyle głupia aby się tu pojawiać. – Odparł Klaus.
- Widocznie jestem, ale nie sama. – Odpowiedziała.
- Witam kochanych braciszków. – Zza futryny wyszedł nikt inny jak Kol. – Nie powinniście szperać w cudzej własności.
- Co ty tu robisz?! Powinieneś być martwy! – Rzekł zdezorientowany Elijah.
-----------------------------------------------------------------------
- Czego tu chcesz dziecko? – Zapytała głębokim głosem.
- Szukam Tatiany Smith.
- Nie żyję. – Odparła chcąc zatrzasnąć rozpadające się zamknięcie jednak Katherine odstawiła jej nogę.
- Czy mogę wejść? – Zauroczyła bobo-chłopa.
-------------------------------------------------------------------------
- Czego szuka tu taka piękna panienka. – Zaskrzeczał jakiś głos. Kobieta nie widziała rozmówcy.
- Przyjaciela. - Odparła pewnie.
- Nie łudź się… Tutaj jesteśmy samotni, tylko ty i ja Katerino… - Znów syknął podchodząc do niej blisko z zapaloną pochodnią. Wtedy zobaczyła jego zmasakrowaną twarz, garb i kaptur zarzucony na oczy. Był ślepy, o ile był mężczyzną.
- Skąd znasz moje imię?
- Ja wiem wszystko. Jestem strażnikiem między światem żywych, a umarłych. Jestem świadom, że przyszłaś w jakimś celu. Muszę cię rozczarować. Zostałem sam i nikt, ani nic się tu nie przedostanie. Jeśli chcesz wrócić tam skąd przyszłaś musisz … - Nie dokończył jego głowa osunęła się i upadła na ziemię, a ciało tuż za nią.
- Skończ pieprzyć Jared. – Uśmiechnął się młody chłopak z rękami umazanymi krwią zgreda.
- Kol… Jednak przyszedłeś. – Powiedziała obojętnie Katherine. W głębi serca jednak cieszyła się niezmiernie.
- Jak bym mógł odpuścić okazję wydostania się z tej dziury.
-------------------------------------------------------------------
- Nie chcemy waszego zasranego leku. – Rzucił najmłodszy z braci.
- Nie chcemy?! – Zdenerwowała się dziewczyna.
- Nie, wykonamy własne. – Zaśmiał się szyderczo i zatrzasnął drzwi. Podszedł do furtki i wyszedł z posesji. W wampirzym tempie podbiegła do niego brązowooka.
- Naprawdę? Wiesz jak zrobić lekarstwo na wampiryzm?
- Nie, ale kobieta, która je wykonała wie…
----------------------------------------------------------------------
Damon siedział na łóżku czytając książkę i popijając Burbon. Ostatnie wydarzenia z Bonnie nie dawały mu spokoju. Nie chciał z nią być, ale czy czuł coś więcej niż jedynie przyjaźń?! To był tylko jeden pocałunek, pod wpływem alkoholu oraz opętania. „Ona i tak zapomni” myślał. Jego kontemplacje przerwał jednak cichy, kobiecy głos, który wyszeptał:
- Witaj Damonie…
- Rose…
--------------------------------
http://tvd-moje-scenariusze.blogspot.com/
Hej, zapraszam Cię na nowa notkę. W niej niestety nie ma 17 rozdziału, ale za to jest niespodzianka w postaci filmiku „zwiastunu”, który ma przedstawiać fabułę opowiadania. Liczę na szczerą opinię !! :*
OdpowiedzUsuńdarkest-dream.blogspot.com
Dopiero zaczęłam czytać, miałam zostawić koma przy ostatnim poście, ale muszę tu:
OdpowiedzUsuńO Boże, najlepszy rozdział jaki w życiu widziałam! Co tam, że krótki.!
Po prostu siedziałam i czytałam z wytrzeszczonymi oczami!