Z punktu widzenia Isaaca
W wampirzym tempie przemierzałem las w Mystic Falls. Dlaczego ja tu w ogóle jestem? Sam nie wiem, to był jakiś impuls. Musiałem ją znaleźć, znów zobaczyć jej szczery i piękny uśmiech, cudowne, piwne oczy z których emanował taki optymizm i radość. Nie widziałem jej od jakiś 50 lat, które niezmiernie mi się dłużyły. Nagle ktoś z wielką siłą popchnął mnie na drzewo. Syknąłem i powoli wstałem. Otrzepałem się i przygotowałem do ataku. Nerwowo rozglądałem się dookoła siebie. Nie widziałem nikogo, słyszałem tylko szelest liści. Nagle stanęła przede mną kobieta. Długie blond włosy opadały kaskadą na jej ramiona, a mądre, piwne oczy wpatrywały się we mnie. Na sobie miała czarne rurki, ciemny t-shirt i czarną skórzaną kurtkę. Zobaczyłem jej kły, nie były jak u normalnego wampira, ani wilkołaka, a oczy dziewczyny z piwnego zmieniły się na żółty. Wziąłem pod uwagę hybrydę, ale nawet oczy hybryd są czarno - bursztynowe, a nie żółte. Nie miałem pojęcia kim jest. Nagle dziewczyna rzuciła się na mnie z trudem odrzuciłem ją od siebie. Patrzyła na mnie badawczo, a po chwili jej twarz wróciła do normalności.
- Ughh....Wampir. - mruknęła i przewróciła oczami. - A już się cieszyłam na jakieś jedzonko.
- Eee...Przykro mi? - powiedziałem lekko zdezorientowany.
Dziewczyna wzięła głęboki wdech i rozejrzała się dookoła siebie.
- Poszukam sobie czegoś innego. - powiedziała beznamiętnie, obróciła się do mnie plecami i zaczęła biec.
- Poczekaj! - zawołałem, dziewczyna się zatrzymała i spojrzała na mnie. - Czym ty jesteś?
- Zapytaj Klausa Mikealson'a! - zawołała , uśmiechnęła się słodko i pobiegła.
Widziałem jak znika w gąszczu lasu. Miałem w głowie tyle pytań...Co Klaus może mieć wspólnego z tą dziewczyną? Kim ona jest? Jakie ma zamiary? Miliony pytań mieściło mi się w głowie. Wziąłem głęboki wdech i postanowiłem udać się spotkać z Klausem, twarzą w twarz.
Z punktu widzenia Megan.
Po drodze do domu Mikaelsonów wpadłam do Grilla na szklankę Burbonu. Barman pod wpływem zauroczenia dał mi całą butelkę trunku. Podczas drogi nerwowo rozglądałam się dookoła siebie. Nagle na kogoś wpadłam.
- Sory. - westchnęłam, pozbierałam się i już chciałam iść, ale dziewczyna mnie powstrzymała.
- Meg? - zapytała nieśmiało, a zaraz potem uśmiech zawitał na jej twarzy.
- Joy! - odpowiedziałam radośnie i przytuliłam brunetkę.
- Szmat czasu się nie widziałyśmy. - westchnęła i usiadła na ławce.
- Bardzo długi czas... Pamiętasz, Francja 1989 roku? - zapytałam, uśmiechnęłam się i dołączyłam do przyjaciółki.
- O tak... - westchnęła, zachichotała i zamieniła ze mną porozumiewawcze spojrzenie.
Uśmiechnęłam się i wpadłam na pewien pomysł.
- Hej, idę właśnie do znajomych...Pójdziesz ze mną? - zapytałam wesoło i spojrzałam na Joy. Wyglądała na zamyśloną i zaskoczoną.
- Eee...Jasne. - powiedziała niezbyt pewnie.
Uśmiechnęłam się i razem pobiegłyśmy do willi Mikaelsonów. Gdy tylko minęłyśmy próg Joy zamarła. Spojrzałam na nią zdziwiona, zaraz potem spojrzałam przed siebie. Elijah i Bekah zawzięcie o czymś rozmawiali, Klaus rysował coś w swoim szkicowniku, a Kol zdezorientowany stał ze szklanką whisky na środku salonu. Wzięłam głęboki wdech i zaczęłam mówić.
- Kochani, to jest Joy, moja przyjaciółka. Jak widzicie jest wampirem, ale ma także pewną magiczną zdolność. Potrafi być się teleportować, co bardzo się w życiu przydaję... - mówiłam, ale Joy szturchnęła mnie w ramię. - Co? Och... To jest Rebekah, Elijah i Klaus, a to jest...
- Kol. - przerwała mi przerażona brunetka.
- To wy się znacie? Super. - pisnęłam wesoło.
- Gdzie tu jest łazienka? - zapytała cicho Joy.
- Drugie drzwi od lewej. - wtrąciła Pierwotna.
Brunetka pokiwała na znak, że zrozumiała i poszła w stronę łazienki. Spojrzałam na moich przyjaciół. Elijah uśmiechnął się do mnie, Klaus wciąż szkicował, Rebekah pisała do kogoś sms, a Kol stał jakby wmurowany w podłogę. Nie miałam pojęcia co się dzieję.
- Idę się napić. - rzucił w końcu i poszedł do barku w pokoju obok.
Z punktu widzenia Joy.
Weszłam szybko do łazienki i zamknęłam drzwi na klucz. Nie wiedziałam co robić. Musiałam sobie wszystko poukładać w głowie... Kol był Pierwotnym, jednym z pierwszych. Moja przyjaciółka przyjaźniła się z całą ich rodziną. Muszę zniknąć, teraz, zanim mnie dorwą. Wzięłam głęboki wdech i cichutko wyszłam z łazienki. Zamiast pójść do salonu poszłam w drugą stronę. Ten dom był ogromny, nie byłam pewna czy idąc w tym kierunku wyjdę. Nagle ktoś przygwoździł mnie do ściany i zaczął przyduszać. Próbowałam się wyswobodzić, ale niestety nic z tego nie wyszło.
- To tak mi wtedy uciekłaś, prawda?- syknął najmłodszy Mikaelson.
- Nie wiem o czym mówisz! - wydusiłam, próbując złapać oddech.
Kol uśmiechnął się do mnie złowrogo, a następnie podniósł rękę i otworzył ją tuż przy mojej twarzy. Patrzyłam na niego zdezorientowana i przestraszona. Chłopak przechylił głowę, uśmiechnął się wrednie i dmuchnął wprost na moją twarz jakimś szarym proszkiem. Zaczęłam się dusić, próbowałam jakoś zaczerpnąć powietrza.
- Czujesz to prawda? - syknął - Popiół z białego Dębu blokuje twoją magię. Nie uciekniesz mi teraz.
Kol bez zastanowienia wbił swoją rękę prosto w moją klatkę piersiową. Rozpaczliwie próbowałam zaczerpnąć powietrza. Nie mogłam uciec, zostało mi tylko jedno.
- Dalej! Zabij mnie, to właśnie czego chcesz! - szepnęłam bezsilnie.
Chłopak przybliżył się do mnie tak blisko, że dzieliło nas kilka milimetrów. Czułam jego oddech na policzku, przeszedł przeze mnie dreszcz.
- Biedna Joy... - szepnął i zaczął się bawić kosmykiem moich włosów. - Nie odbiorę tej przyjemności ludziom, przed którymi uciekasz.
- Co? Nie uciekam! - warknęłam, chociaż chłopak miał racje.
- Nie? - zaśmiał się. - Z takimi zdolnościami możesz prowadzić beztroskie życie. Zakładam, że komuś się naraziłaś i teraz uciekasz, bo się boisz. Boisz się, że Cię zabiją, albo co gorsza zabiorą magię. Przyjechałaś tutaj szukając schronienia, a bliska przyjaciółka z takimi znajomymi jak my jest bardzo dobrą kryjówką. pytanie brzmi : Przed kim uciekasz?.
- Dobra! - szepnęłam roztrzęsiona. - Tak, uciekam. To chciałeś usłyszeć?! Dopiąłeś swego, Kol.
Chłopak ilustrował mnie chwilę wzrokiem, a po chwili wypuścił. W wampirzym tempie wybiegłam z willi i zatrzymałam się w jakimś lasie. Oparłam się o drzewo i osunęłam się na trawę. Skuliłam się i schowałam głową w ramionach. Łzy napłynęły mi do oczu, nie sprzeciwiałam się, zaczęłam płakać. Nienawidzę go! Nienawidzę. Jest bezczelny i arogancki. Mam go serdecznie dość. Przecież lubisz takich. - szeptał jakiś głos w mojej głowie. Nie, wcale nie! Nagle poczułam niewyobrażalny ból w okolicach klatki piersiowej. Wrzasnęłam i upadłam.Krzyczałam z bólu, czując jak łamią mi się kości. Łzy zeszkliły mi oczami, a ból nie tracił na sile. Złapałam się za brzuch i zaczęłam pluć krwią. Ciężko oddychając spojrzałam przed siebie. Brunetka z szyderczym uśmiechem stała bawiąc się swoimi włosami, a wysoki blondyn oparty o drzewo, mówił coś do dziewczyny. Z wielką siłą zostałam przygwożdżona do drzewa i związana sznurami przesiąkniętymi werbeną.
- Czego chcesz Molly? - zapytałam słabo.
Kobieta przechyliła głowę i uśmiechnęła się wrednie.
- Dzisiaj będziesz tylko przynętą.- syknęła
- Na kogo?
- Kola Mikaelsona. - zawołał chłopak.
Prychnęłam i spojrzałam prosto w oczy dziewczyny.
- Przykro mi, ale Kol wam nie pomoże w zamian za moje życie. Mu na mnie nie zależy. - powiedziałam z wrednym uśmieszkiem.
Dziewczyna podeszła do mnie i uklękła przy mnie.
- Oczywiście, że mu na tobie zależy. - powiedziała cicho i uśmiechnęła się słodko.
- Nie wydaję mi się. - odpowiedziałam przez zęby.
- Posłuchaj, od lat szukamy jakiegoś słabego punktu Kola, czegokolwiek na czym mu zależy. Pierwsza myśl to była rodzina, ale nie chcieliśmy zadzierać z rodzinką pierwotnych, więc szukaliśmy dalej i znaleźliśmy... Ciebie. - powiedział chłopak nadal oddalony ode mnie kilka metrów.
Prychnęłam i spojrzałam na niebo. Ciemne chmury zbliżały się do Mystic Falls, będzie burza. Automatycznie się wzdrygnęłam, mimo że byłam wampirem strasznie bałam się burzy. Zaczęło padać i błyskać Nagle ktoś podbiegł do czarownicy, wgryzł jej się w szyję i zabił. Zaraz potem podbiegł do mnie i uwolnił. Młody chłopak przerażony patrzył to na nas to na swoją siostrę. Na jego twarzy zaczął malować się ból i chęć zemsty.Wściekły spojrzał na mojego wybawce, a on syknął i upadł na ziemie. Kol trzymał się za głowę, po chwili krzyknął z bólu. Nie mogłam na to patrzeć.
- Zostaw go! - prosiłam
Chłopak tylko uśmiechnął się wrednie i zadał mu jeszcze większy ból. Szybko wstałam, uderzyłam mężczyznę w brzuch i rzuciłam na drzewo. Stracił przytomność. Podbiegłam do Kola, pomogłam mu wstać i razem weszliśmy do jakiegoś domku za lasem. Cali mokrzy usiedliśmy na kanapach w salonie.
- Zabiję go! - syknął przez zęby brunet.
- Pomogę. - rzuciłam i spojrzałam na siebie.
Na nadgarstkach miałam ślady od łańcuchów, włosy były całe mokre i posklejane krwią, a żebra niemiłosiernie mnie bolały. Westchnęłam i spojrzałam na Kola, chłopak szukał czegoś w szafkach.
Po chwili obrócił się i rzucił mi woreczek z krwią. Złapałam go energicznie i szybko opróżniłam. Rany całkowicie się zagoiły. Kol zdążył już opróżnić trzy woreczki z krwią, a teraz wpatrywał się we mnie.
- Co? - zapytałam zdziwiona.
- Nic... To przed nimi uciekałaś prawda? - zapytał zainteresowany.
- Taaa... To długa historia, nic fajnego. Posiadanie takich umiejętności ma też gorsze strony. - westchnęłam smutno.
- Nieźle Cię potraktowali. - powiedział rozbawiony.
- W tym nie ma nic śmiesznego. - burknęłam, ale uśmiech zawitał na mojej twarzy.
- Muszę lecieć. - rzucił i poszedł w stronę drzwi. - Jak chcesz możesz tu zostać, w domu jest wszystko co potrzebne, nikt Cię tu nie znajdzie.
- Dziękuje. - szepnęłam.
Kol uśmiechnął się krótko i wyszedł. Patrzyłam jeszcze chwile w drzwi, uśmiechnęłam się i poszłam do łazienki. Może myliłam się co do niego.
Z punktu widzenia Megan.
Zaniepokojona siedziałam na fotelu w moim pokoju. Za oknem szalała burza, co chwile błyskała i grzmiało. Od dziecka bardzo lubiłam burze. Podeszłam do barku i nalałam sobie whisky. Chwilę patrzyłam na bursztynowy płyn, po chwili przechyliłam szklankę i wypiłam całą jej zawartość. Ktoś zapukał , a po chwili wszedł do pokoju. Obróciłam się, w drzwiach stał Elijah. Przełknęłam ślinę usidłam na końcu łóżka, mężczyzna do mnie dołączył.
- Musimy porozmawiać. - zaczął zakłopotany.
- Musimy. - zgodziłam się.
Elijah wziął głęboki wdech i spojrzał na mnie, zachowywał się tak jakby nie wiedział co powiedzieć. Uśmiechnęłam się zachęcająco.
- Przepraszam, że tak na ciebie naskoczyłem wcześniej. Nie chciałem żeby tak to wyszło. Martwię się ciebie... Nigdy bym sobie nie wybaczył gdyby coś Ci się stało... Wiem, że jesteś dorosłą wampirzycą, ale patrząc na ciebie wciąż widzę tą małą dziewczynkę, która ciągle wpadała w jakieś kłopoty.
Uśmiechnęłam się i złapałam go za rękę. Nie protestował.
- To ja powinnam przeprosić... Niepotrzebnie wybuchnęłam, ale taka już jestem. Nic mi nie będzie, jestem silniejsza niż się wydaję. To miłe, że się o mnie martwisz. - szepnęłam i położyłam głowę na jego ramieniu.
Byłam szczęśliwa, tego właśnie potrzebowałam, rozmowy. Rzęsisty deszcz stukał w okna willi Mikaelsonów. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam w ramionach Pierwotnego.
_____________________________________________________________________________
Hej !
Przepraszam, że tak długo czekaliście... Mój komputer był w naprawie ;/
Starałam napisać jak najdłuższy rozdział żeby wam to zrekompensować. :)
Mam nadzieję, że rozdział się spodobał :D
Do napisania ;*